Pierre Bonnard
Autoportret jako bokser (na wystawie w Tate Modern)
Autoportret jako bokser (na wystawie w Tate Modern)
Sztukę Bonnarda przybliżyło mi dwóch ludzi. Przede wszystkim Józef Czapski. W 1947 roku w pierwszym jeszcze rzymskim numerze „Kultury” poświęcił Bonnardowi szkic Raj utracony: żegnał, przez pryzmat doświadczeń wojennych, marzenie o malarstwie czystym, a jednocześnie, celnością swego pióra, żarliwością swej osobowości, powodował, że to marzenie stawało się bliskie i jemu samemu, i chyba każdemu z jego czytelników. Ale i w innych tekstach Czapskiego pojawia się wizerunek Bonnarda wpadającego nagle do łazienki, by naszkicować żonę w kąpieli, zatrzymanego w muzeum, bo strażnik zobaczył, jak domalowywał coś na jednym z obrazów, po latach starał się jeszcze trafniej uchwycić grę barw. Drugim wprowadzeniem w Bonnarda był dla mnie wiersz Aleksandra Wata Przed Bonnardem, a zwłaszcza jego początkowe linijki:
Blond światło zdmuchnęło szarość, cienie i zwiewności
z ciała, co z wanny wyszło, a jeszcze nie chce do trumny.
Ciało jest płowe flamiste, wanna — różowa cielista.
A trumna? Jak to trumna: głucho fioletowa.
(Trumny zresztą nie widać, wystarczą jej kolory.)
Odkąd przeczytałem ten wiersz, dostrzegałem wyraźnie cień głucho fioletowej trumny w najpiękniejszych — najżywszych — obrazach Bonnarda. I cień ten towarzyszył mi na wystawie w Tate Gallery. Widzę go nie tylko na wydłużonych kobietach w wannie, tam jest oczywisty, lecz również na autoportretach, w fioletowym poblasku na najbardziej wzruszającym, Bokser — naga chuda postać ukazana do pasa zaciska przed lustrem drobne pięści. Widzę ten cień nawet w jaskrawych żółtych czy białych drzewach rozświetlających ostatnie śródziemnomorskie pejzaże jako kontrapunkt kryjący się w kruchym pięknie.
O Bonnardzie powiedziano, że nie malował świata, ale malował nasz proces postrzegania. Sam o sobie powiedział, że chciałby przedstawić na płótnie wrażenie, jakie się ma, gdy nagle wchodzi się do pomieszczenia. Powiedział też, że sztuka jest zatrzymywaniem czasu. Te hasła, te oświetlenia pomagają w
dotarciu do jego sztuki. Okaże się wtedy bardzo odległa od głównego nurtu malarstwa XX wieku, od sztuki konceptualnej, inaczej mówiąc. Ale to malarstwo także jest rewolucyjne, bo dokonuje raptownej zmiany — w gustach, przyzwyczajeniach, pozwala widzieć inaczej.
Wojciech Karpiński
Fragment książki Obrazy Londynu